No Fear
____________________________________________________
Jeszcze tylko kilka godzin noc królowała nad światem, dając wiele możliwości swym krwiożerczym dzieciom. Ten, kto by o tej porze zapuścił się w nieznane miejsca, czy to w mieście, czy poza nim, nie wyszedł by z tego żywy. Ci, którzy spali, nie musieli się niczego obawiać. Zamknięci w swych domach, marzyli o innym życiu, o bogactwie. Jednak noc nie była straszna dla Evil. Wiedziała, co może się czaić za rogiem. Od dawna była narażona na niebezpieczeństwo, któremu stawiała czoło. Tak miało być i teraz. Sprawa była bardzo pilna. Jeśli komuś udałoby się otworzyć portal do piekła, świat ogarnęłaby panika i śmierć. Zjawiła się przed biurem znienacka, wcześniej upewniając się, że nikt jej nie zauważy. Gdy już miała pchnąć drzwi wejściowe, usłyszała przytłumioną rozmowę. Jeden głos od razu rozpoznała. Należał do Dantego, lecz drugiego nie znała. Weszła bez chwili wahania. Na biurku jak zwykle piętrzył się, już dość pokaźnych rozmiarów, stos pudełek po pizzy a do niego ozdobą stały się pucharki z resztkami lodów truskawkowych.
- O, kogo tu przywiało? - przywitał się platynowłosy mężczyzna, podnosząc się z kanapy, gdzie się jeszcze przed chwilą wylegiwał. - Evil, miałem już wyruszyć na poszukiwania - dodał lekko się uśmiechając.
- Hej, nie było takiej potrzeby. Umiem odnaleźć drogę powrotną - mruknęła kobieta przysiadając na drugiej sofie. - Mam sprawę.
- Ja też. Kolejne zlecenie nam się zjawiło - rzekł patrząc na partnerkę.
- Ono musi poczekać. Dante, sprawa jest bardzo ważna... - zaczęła lecz patrząc na nieznajomą wymownie przerwała.
- Tja, Lady, to moja partnerka Evil. Evil to Lady, moja znajoma i czasami zleceniodawczyni - wyjaśnił drapiąc się po czuprynie. - Co to za sprawa?
- Ktoś chce otworzyć wrota piekieł.
- To takie coś istnieje? - zapytała z niedowierzaniem Lady. - Nie patrz na mnie jak na idiotkę - warknęła napotykając na wymowny wzrok Evil.
- Owszem, istnieją. Jest takie miejsce daleko od miasta, w puszczy. Dawniej było tam miasto Almareth. Po trzęsieniu ziemi zapadło się pod ziemię, lecz można odnaleźć jeszcze jego pozostałości - zaczęła wyjaśniać dość szybko, ale Dante wszedł jej w słowa.
- To jak te wrota się tam znalazły?
- One tam były od zawsze. To jest portal runiczny, więc jak ktoś umie je odczytać, to może przenieść się gdzie chce, lub zrobić tak, by coś wlazło do naszego świata. Tak, więc taka osoba się znalazła i chce je otworzyć.
- Ja nie znam żadnego Almareth, które tu byłoby kiedyś - żachnęła Lady.
- Bo nikt z trzęsienia nie wyszedł cało, choć słyszałam pogłoski, że nie było ono spowodowane naturalnymi ruchami tektonicznymi. Możliwe, że to robota demonów.
- A jak je otworzyć? - wtrącił Dante.
- By to wykonać, osoba musi umieć odczytać starożytne runy. Potrzebuje też krwi niewinnej osoby i anioła.
- To nikt tego nie zrobi. Niby skąd wytrzaśnie anioła? - mruknęła Lady, wciąż nieprzekonana do tej sprawy. Dante jednak zainteresowany słuchał dalej wyjaśnień Evil.
- Właśnie mam informacje, że ten ktoś już anioły ma - warknęła łowczyni do Lady po czym zwróciła się do partnera. - Dante, nie widziałeś dzisiaj Patti?
- Nie, chyba sama też zauważyłaś, że nie było jej już kilka dni - rzekł wskazując zawalone biurko.
- No tak, wykorzystujesz ją by dla ciebie sprzątała. Trzeba jej poszukać.
- Czemu?
- Jej, Dan, ona została porwana. Mnie czas nagli, muszę ją znaleźć, zanim stanie się jej krzywda - syknęła rozeźlonym tonem głosu. Wstała i szybkim krokiem skierowała się do drzwi. Po niecałej minucie Dante, znalazł się przy niej i razem wyszli w dobiegającą ku końcowi noc. Lady pozostała w środku ciągle nie mogąc uwierzyć w to, co opowiedziała pokrótce Evil. Wydawało jej się, gdy na nią spoglądała, że coś kręci z tym wszystkim. W głowie zaczęły pojawiać się pytania, lecz nie umiała na nie odpowiedzieć. Usłyszała zapłon silnika samochodu i stojąc już w drzwiach, ujrzała jeszcze jak oboje oddalają się.
***
- Czemu pan to robi?
- Nie musisz wiedzieć - syknął i zmienił kierunek marszu. Kilka razy dziewczynka upadła, boleśnie ocierając sobie kolana i łokcie. Mężczyzna bez krztyny współczucia czy jakiegokolwiek ludzkiego odruchu, podniósł ją brutalnie i stawiając na ziemi rzekł wściekle:
- Nie radzę się ociągać, bo nie będę już taki wyrozumiały i pociągnę cię po glebie. Zrozumiano!!
Patti wystraszona, nic na to nie powiedziała. Miała się już rozpłakać, ale widząc jego minę ledwo się powstrzymała od szlochu. Nie liczyła już ile czasu zajęło im przedzieranie i kluczenie w tym labiryncie z kamieni. Potem weszli na inną polanę, otoczoną tym razem gęstą puszczą z jednej strony, a z drugiej dość wysokim murem z obciosanych kamieni. Przy nim zauważyli wysoką postać. Była zwrócona tyłem do dwójki. Usłyszeli ciche mruczenie i mamrotanie.
- Mistrzu - odezwał się młody mężczyzna.
- Wspaniale, czy przyprowadziłeś ją? - zapytał nie odwracając się w ich stronę.
- Tak.
- Ustaw ją na środku, musimy jeszcze poczekać na pewną osobę - syknął w chwili gdy się odwrócił i popatrzył na Patti. Był blady i łysy. Ubrany w długi płaszcz. Był pewien co do przebiegu zdarzeń.
- Vergilu, niedługo zjawi się ktoś, kogo powinieneś znać. Zajmiesz się nim. A my - zwrócił się w stronę przestraszonej dziewczynki - rozpoczniemy przygotowania do otworzenia Portalu. Nie bój się moja mała kruszynko. Podejdź bliżej - rzekł z wyciągniętą jedną dłonią, uśmiechając się do niej.
***
Po wyjściu Dantego i Evil z biura, Lady pozostałą jeszcze chwilę. Stojąc w drzwiach obserwowała jeszcze jakiś czas ich sylwetki, a gdy zniknęły w mroku, skierowała się do środka. Usiadła na biurku i nie namyślając się długo, podniosła słuchawkę i wykręciła numer. Po trzech sygnałach usłyszała znajomy kobiecy głos.- To ja. Mam parę pytań.
- Mmm...
- Czy słyszałaś o wrotach, które prowadzą do piekieł? - spytała zniecierpliwiona.
- Hm, skąd to wiesz? Są takowe. Ale nikt nie ośmielił się do tej pory ich otwierać.
- A wiesz gdzie one mogą być? Chodzi mi o dokładne informacje.
- Mniej więcej wiem jak tam dotrzeć. A po co ci one, Lady? Aż tak Dante dał ci się we znaki? - mruknęła rozmówczyni.
- Dziś się otworzą... - odparła lecz przerwano jej.
- Czemu mi od razu tego nie powiedziałaś? - warknęła kobieta. - Gdzie jesteś?
- U Dantego. Nie ma go i jego partnerki. - ubiegła następne pytanie rozmówczyni.
- To czemuś z nimi nie poszła!! - krzyknęła po drugiej stronie. - Zaraz będę.
Po kilkunastu minutach przed „Devil May Cry" zjawiła się szczupła kobieta, o długich blond włosach. Miała na sobie czarny top i tegoż koloru spodnie, a przy pasku, w kaburach dwa szybkostrzelne pistolety. Lady dosiadła się do niej, umieszczając bazookę na plecach. Gotowe ruszyły na misję. Dość szybko znalazły się poza miastem. Noc jeszcze walczyła dzielnie z pierwszymi oznakami dnia. Trish wiedziała, że po otwarciu wrót zapanuje chaos i ujarzmienie go nie będzie możliwe. Chyba, że ktoś jeszcze by mógł im pomóc. Pomyślała o aniołach. One wprawdzie, nie bardzo są chętne do współpracy. Lecz w obliczu takiego zagrożenia, może dałoby się któregoś z nich namówić. Jednak odegnała te myśli, z dwóch powodów. Pierwszym był bezsens tego przedsięwzięcia. Żaden nie ruszyłby palcem, by pomagać demonowi, pierwej by go zabił. A drugi to czas. Jeśli Lady się nie pomyliła i to są potwierdzone informacje, wrota otworzą się niebawem, więc będzie i tak za późno. Po dłuższej jeździe znalazły się przy dróżce prowadzącej w las. Trish skręciła na mały parking, pozostawiła motor przy zardzewiałej barierce i razem z Lady weszły w głąb puszczy. Szły szybko, choć Lady czasem się potykała o wystający korzeń czy kamień.
- Lady, posłuchaj. Daj mi rękę. Stąd przeniesiemy się tam, gdzie mają otworzyć się wrota - rzekła wyciągając dłoń w kierunku swej towarzyszki. Ta ją ujęła i po kilku sekundach teleportowały się na miejsce. Z początku nie wyglądało na to, że coś jest nie tak z otoczeniem. Panowała tu ciemność, nie przepuszczająca żadnego światła. Mrok z chwili na chwilę gęstniał i rozprzestrzeniał się niczym mgła, tłumiąc wszelkie odgłosy. Było coś dziwnego w nim, co łowczynie zdążyły zauważyć, w miarę wchodzenia w jego głąb.
- Trish, widzisz gdzieś Dantego? - spytała cicho Lady.
- Nie. Nic nie widzę - tyle zdążyła powiedzieć gdyż w tejże chwili nastąpiła seria niewyjaśnionych wybuchów. Niebo rozjaśniło się na krótką chwilę i ukazało to czego Trish się obawiała. Portal był otworzony. Co i raz z niego wyłaziły demony i inne potwory. Walka rozpoczęła się na dobre. Trish zauważyła coś jeszcze. W dali walczyli dwaj mężczyźni podobni do siebie jak dwie krople wody. „O nie, Vergil." - szepnęła do siebie ruszając w ich stronę, oddzielając się od krótkowłosej łowczyni. Nieco później do Lady podbiegła Evil z zakrwawionym już mieczem.
- Lady, zabierz stąd Patti i podaj jej to - krzyknęła, wciskając jej w dłoń małą buteleczkę z niebieskawym płynem i wskazała leżącą w kałuży krwi dziewczynkę. Nad nią pochylał się jeszcze ktoś. Lady go rozpoznała. „On przecież nie żyje." - Ta myśl zagnieździła jej się w głowie. Prawda okazała się być inna. Szybko pobiegła w tamtym kierunku. Postać miała zadać dziewczynce ostateczny cios, lecz została powstrzymana przez kobietę. Zdezorientowany odskoczył od małej i przyjrzał się przeciwniczce. Uśmiechnął się zadowolony.
- Już za późno, Mary - rzekł uważnie patrząc na nią. - Przyłącz się do mnie - zaproponował.
- Nie wkurzaj mnie. Dla mnie umarłeś dawno temu. I nie nazywaj mnie tak - warknęła kucając przy blondyneczce. Wlała w jej otwarte usta zawartość buteleczki i wstała, ciągle mając w polu widzenia mężczyznę. Ten tylko uśmiechnął się pobłażliwie i cofnął się o krok od łowczyni.
- Nie akceptujesz mej propozycji? - spytał ponownie, lecz nie słysząc odpowiedzi, dodał - Cóż, zginiesz razem z nimi. Odwrócił się do niej plecami i po chwili zniknął w ciemności. Lady chciała pobiec za nim i go zabić, lecz powstrzymała ją ręka małej, kurczowo zaciskająca się na kostce nogi. Schyliła się i wzięła dziewczynkę na ręce. Unikając demonów, weszła między głazy i położyła dziecko delikatnie. Przyjrzała się jej uważnie, Patti miała dziwne spojrzenie.
- Zostań ze mną - usłyszała ciche zakwilenie. Pozostała, choć chciała pomóc reszcie.
Tymczasem Trish dotarła do walczących platynowłosych mężczyzn. Obaj byli jej bliscy, lecz to dzięki Dantemu mogła się uwolnić od Mundusa. Miała nadzieję, że nie spotka już Vergila. Okazała się ona płonna. Zauważyła, że w pewnym momencie Dante jakby się lekko chwiał na nogach. Postanowiła pomóc. Wymierzyła w Vergila i strzeliła. Ten jednak uchylił się i rozglądając się, zobaczył ją. Ruszył na nią szybko i zaatakował z takim impetem, że ledwo uskakiwała, unikając jego ciosów. Furia z jaką Vergil atakował bardzo ją zdziwiła. Nie sądziła, że będzie łatwo z nim wygrać. Jednak uważała, że można będzie go jakoś pokonać. Teraz doszła do wniosku, że ta walka może okazać się jej klęską. W pewnej chwili upadła. Katana Vergila zawisła nad nią, powstrzymana przez Rebelliona Dantego. I znów jej pomógł.
Bracia zaczęli walkę na nowo. Dante, odzyskawszy siły, zaatakował brata wykonując cięcie na głowę. Ten zrobił unik i zamachnął się, by ciąć łowcę w brzuch. Ten uskoczył i ich miecze się skrzyżowały, tworząc iskry. Mężczyźni popatrzyli sobie w oczy. Siłowali się obracając się wokół siebie. Po chwili zostali rozłączeni przez atakujące ich demony i wybuch. Dante uskoczył przed odłamkiem wyrwanej skały i razem z Trish zajęli się potworami. Vergil zrobił to samo i oddalając się od brata przystanął na moment. Zobaczył go pojedynkującego się z jakimś wielkim demonem. Postanowił wykorzystać sytuację i wycelowawszy w plecy mężczyzny, rzucił leżącą obok jego nogi, włócznią. Obserwował lot dzidy jeszcze chwilę. Nie przypuszczał, że ona nie dosięgnie celu. Zaklął, gdy jakaś postać osłoniła plecy łowcy, łapiąc pikę i rzucając nią w stronę rogatego demona walczącego z Trish. Ta kiwnęła głową i zajęła się innym. Vergil zniknął z pola widzenia.
- Dan, to się nie skończy - rzekła Evil, gdy na chwilę byli blisko siebie.
- Jakieś propozycje? - spytał strzelając do chudego potwora z mackami.
- Nie wiem, czy to się uda, ale mogę spróbować.
- Jak?
- Moja krew nie jest taka zwykła - nic więcej nie rzekła, bowiem rozdzieliło ich dwóch sporych rozmiarów demonów. Jeden na łbie miał powykręcane w dwie różne strony rogi, długie pazury i kolce na ramionach, drugi zaś był przygarbiony i też pazurzasty.
Evil przecięła swego przeciwnika na pół. Wytarła miecz i nacięła rękę. Z rany zaczęła wypływać ciemnoczerwona ciecz, która skapywała na ziemię. Zamknęła oczy i zaczęła szeptać niezrozumiałe dla innych słowa. Nieco później zaczął wiać wiatr, który coraz bardziej się wzmagał. Niebo zasnuły ciemne chmury, przerywane piorunami. Przeczuwając co się święci, Dante znalazł się blisko swej partnerki. Wtem ziemia zatrzęsła się mocniej i powstała mała rozpadlina. Niektóre potwory wpadły do niej z rykiem, inne trzymając się łapami skarpy, zostały brutalnie zepchnięte do czeluści przez Trish i jej pioruny. Głos Evil stał się głębszy i coraz bardziej donośniejszy. Na ziemi pojawiły się niebieskawe runy i po chwili w środku ukazało się plazmatyczne przejście, które zaczęło wsysać potwory do jego wnętrza. Portal rozszerzył się i sięgał prawie stóp łowczyni. Zawiał silniejszy podmuch wiatru i kobieta tracąc równowagę wpadła w bramę do piekieł. Dante niewiele namyślając się pobiegł w jej stronę i również wpadł w plazmatyczną maź. Wówczas, gdy oboje się znaleźli w jego wnętrzu, portal zamknął się. Zniknęły burzowe chmury i przestał wiać wiatr. Wszystko powróciło do normy. Jedynie Trish stała w miejscu osłupiała.
***
Tak, połączyłam dwa rozdziały. Chyba nikt nie będzie narzekał,co?