Gdy Dante, siedząc na schodkach przed Devil May Cry, podziwiał obłoki leniwie snujące po niebie, z budynku wyszła Lady. Stanęła i przez chwilę wpatrywała się w mężczyznę. Po chwili odchrząknęła, lecz on jak na złość, zignorował ją. Oburzona zachowaniem Spardy łowczyni podeszła do niego i mocno szturchnęła w ramię. I znów zero reakcji z jego strony.
- Ej, Dante!! Żyjesz? - krzyknęła mu w ucho.
- Tak, tylko zastanawiam się, po co tak wrzeszczysz mi do ucha. Nie jestem głuchy - mruknął łowca odwracając się w jej stronę.
- To chodź do środka, mam sprawę niecierpiącą zwłoki - odparła i skierowała się w stronę budynku. Dante ospale podniósł się i również wszedł do środka. Na kanapie siedziała Patty i Trish. Mężczyzna machnął im ręką na powitanie i zaraz usiadł za biurkiem. Podniósł słuchawkę i wykręcił numer do pizzerii.
- Tak, chciałbym zamówić pizzę. Tak, dużą bez oliwek. Sałatka też. A rachunek, to uiszczę pod koniec miesiąca. Pamiętaj, bez tych cholernych oliwek - mruknął całkowicie ignorując spojrzenia kobiet.
- Dante, mam zadanie dla ciebie. Dobrze płatne... - zaczęła Lady.
- Nie przyjmuję żadnych zleceń do końca tego miesiąca - warknął łowca.
- Ale masz u mnie wciąż rosnący i niespłacony dług, więc czy chcesz, czy nie i tak musisz przyjąć zlecenie - odparła poirytowana.
- Lady, nie mam teraz ani czasu ani chęci na te twoje gierki. Masz zlecenie to wykonaj je sama. A tak zmieniając temat, to nie widziałyście Evil?
- Nie, od zniknięcia w portalu, jej nie widziałam - rzekła rozbawiona Trish. - Nie wiem jak ty, Lady - mruknęła do krótkowłosej łowczyni.
- NIE!! I nie obchodzi mnie teraz, co się z nią dzieje - syknęła oburzonym tonem kobieta. - Dante!!
- Oj, Lady. Daj spokój - mruknął pobłażliwie. - Dobra. Podejmę się zlecenia - dodał napotykając jej piorunujący wzrok. - To co to za zadanie?
- Twoim zadaniem będzie ochrona dwojga dzieci...
- Nie jestem niańką do bachorów!! - oburzył się platynowłosy łowca.
- Daj mi skończyć, potem będziesz mógł wnosić reklamacje - syknęła Lady. - Są to wnuki burmistrza. Coś dziwnego dzieje się w ich otoczeniu i burmistrz prosił o pomoc. Podejrzewa, że to demony chcą albo uprowadzić, albo zabić dzieci. Wysoka gaża za dobrze wykonaną robotę. Coś dla ciebie, Dante.
- Zastanowię się, a teraz dajcie mi spokój - westchnął. - Czekam na pizzę.
- Zmień swój tryb żywieniowy, pizza cię wykończy - bąknęła Trish. - Idę, nie ma co tu robić. Cześć - dodała wstając i po chwili zniknęła za drzwiami. Kilka minut później w wejściu pojawił się kurier z pizzą. Dante odebrał pudełko i zasiadł za biurkiem. Patti nadal siedziała cicho na kanapie i tylko przyglądała się trojgu łowcom.
- Lady, czemu ona taka cicha jest dzisiaj? - spytał szeptem konsumując kolejny kawałek swego przysmaku.
- A ty pewnie skakałbyś z radości, gdyby ktoś chciał ci poderżnąć gardło, co? - warknęła kobieta.
- Nie oburzaj się tak, ja tylko spokojnie pytam - odrzekł Dante. Po kilkunastu minutach nie było już śladu po pizzy. - Hm, nie pobiłem dziś swego dotychczasowego rekordu - mruknął do siebie łowca i wstał. Wziął płaszcz i pokrowiec na gitarę kierując się do wyjścia. - Na co czekasz Lady? Idziesz? - zapytał odwracając się w jej stronę.
- Ach, idę, idę - i zabrała się razem z mężczyzną. - Musimy wyjechać z miasta i skierować się na krajową czwórkę. Potem skręcisz w polną drogę. Powiem ci kiedy - odrzekła sadowiąc się na miejscu pasażera.
- To on nie mieszka w willi w centrum miasta? - zdziwił się łowca. - Cóż, to nawet lepiej na załatwienie sprawy. - dodał nie spuszczając wzroku z drogi.
- Dante, o zapłatę to nie musisz się martwić. Wiesz, że zawsze tylko o tobie myślę i dbam byś miał co jeść - mruknęła od niechcenia mierzwiąc mu włosy. Sparda mimowolnie odsunął się od niej i nic więcej nie powiedział. Zastanawiał się gdzie podziała się Evil. Droga nie była długa. Po niecałej godzinie jazdy, znaleźli się na wąskiej, krętej i wyboistej dróżce. Cały czas Lady coś mruczała pod nosem i krzywiła się, gdy przez przypadek rąbnęła w szybę.
- A mówiłem byś zapięła pasy - żachnął rozbawiony srebrnowłosy. Przemilczała uwagę towarzysza i po chwili znaleźli się przed żelazną bramą. Kobieta nacisnęła mały guziczek.
- Słucham - odezwał się męski głos.
- Burmistrz nas oczekuje - odparła nic więcej nie dodając. Brama się otworzyła i wjechali w alejkę z białego żwiru. Dookoła piętrzyły się różnej wielkości drzewka i krzewy. Pokrótce znaleźli się przed wejściem głównym budynku. Wysiedli i wspinając się po schodach stanęli przed rzeźbionymi drzwiami.
- A długo mamy tak czekać? - spytał Dante, gdy po raz któryś z rzędu, Lady pociągnęła za sznureczek z gongiem. Nieoczekiwanie drzwi się otworzyły i pojawił się lokaj. Gestem zaprosił oboje do środka i poprowadził przez długi korytarz do salonu.
- Proszę chwilę poczekać, burmistrz zaraz do państwa zejdzie - oznajmił i wyszedł.
- To może ja się zdrzemnę. Jak przyjdzie koleś to mnie zbudź - bąknął pod nosem Dante, sadowiąc się na kanapie.
- Ani mi się waż! - syknęła Lady rozglądając się po pomieszczeniu. - Nawet dobrze urządzone. Z kominkiem. Hm, to lubię - mruknęła do siebie z zadowoleniem. W tej chwili wszedł do salonu niski i gruby jegomość.Ubrany w grafitowy surdut, wyglądał jakby się gdzieś wybierał.
- Przepraszam państwa, że się nie przywitałem od razu, ale miałem niespodziewanego gościa. Niestety nie zabawię tu długo, więc od razu przejdę do rzeczy. Chodzi o moje wnuki. Coś po nocach je straszy i nęka. Rano też otrzymujemy dziwne "prezenty" w postaci zakrwawionych i poszarpanych zwierząt. Chciałbym, aby państwo się tym zajęło.
- Żarty ktoś sobie stroi i tyle. Niech pan zwróci się z tym do policji - przerwał mu Sparda.
- Policja zajmowała się tym, lecz do niczego nie doszli. Nie wykryli sprawcy owych "prezentów". Dzieci są wystraszone. Proszę, dobrze zapłacę - zwrócił się błagalnie do obojga.
- Dante? Dobrze, zajmiemy się tym - odparła Lady kończąc w ten sposób rozmowę. Burmistrz z wdzięczności uściskał im dłonie i wyszedł.
- Następnym razem Lady, nie wtrącaj mi się do roboty! I jeśli wywiniesz mi jakiś numer to nie ręczę za siebie - warknął łowca. Był zły. Na nią i na tego gościa. Znów chce go wkręcić do mało opłacalnego zlecenia. - I co chcesz teraz robić?
- Och, powęszymy trochę... - westchnęła podchodząc do okna. Słońce już rozpoczęło wędrówkę ku zachodowi, dając znak, że dzień chyli się ku końcowi. - Być może niedługo dowiemy się kim jest nadawca tych "upominków". Łowca bez słowa wyszedł na dwór, pozostawiając Lady w domu. Skierował swe kroki do pobliskiego lasku i przechodząc spory kawałek drogi, znalazł się przed małym otworem. Wszedł głębiej. Korytarz po jakimś czasie zaczął opadać w dół i stawał się coraz niższy. Dante musiał iść pochylony, na co zaklął siarczyście. W pewnym momencie zaważył małe światełko. Podążył w tamtym kierunku i znalazł się w jaskini. Powoli wyprostował się i rozejrzał po otoczeniu. Nikogo w niej nie było, ale tlące się ognisko świadczyło, że ktoś lub coś tu niedawno było. Dante powrócił do willi. Nic nie mówiąc Lady, poszedł do łazienki i potem udał się do wcześniej przygotowanego przez kamerdynera, pokoju. Zadanie proste jak bułka z masłem. Dokończenie go postanowił pozostawić łowczyni, a sam uda się na poszukiwania partnerki.
***
No i kolejny starszy wpis. Następny rozdział jest w przygotowaniu. Mam nadzieję, że będziecie cierpliwie jeszcze czekać. Jak będą błędy to przepraszam.
Hum, hum. Nie przepraszaj. Każdy robi błędy. Poza tym, dajesz mi robotę. Tak wql to mogłabyś mi zacząć płacić xD
OdpowiedzUsuń" Cały czas Lady coś mruczała pod nosem i krzywiła się, gdy przez przypadek rąbnęła w szybę." -> jeśli cały czas się krzywiła, to oznacza że dość często obrywała od tej szyby. Ale to nie gra z tym, co mówi Dan i z drugą częścią zdania, (gdy rąbnęła - raz)/. Trza się zdecydować.
" Nikogo w niej nie było, ale tlące się ognisko świadczyło, że ktoś lub coś tu niedawno było." -> było, było. Powtórzenie. Można by... 'W jaskini nie znajdował się nikt, lecz [...]'
Jeeej. Rozbudowałaś go! Dziękówka! Wiesz, jaką miałam radochę? Momentalnie przykuło mnie do monitora, hah.
No, to mam nadzieję, że szybko Ci zleci z nowym rozdziałem, nie to co mi. Ech.
Z weną chyba problemu nie ma, ale jej nigdy nie za dużo. Więc więcej natchnienia miej. ;3
Pozdrawiam~
Heh, też tak myślę, że szybciej się pojawi. Ale z zapłatą to trochę krucho {*chichocze*}. Z weną jak narazie nie mam problemów, słucham teraz The Rasmus "Lucifer's Angel" i jakoś mam natchnienie.
OdpowiedzUsuńBiedny Dante, ten dług jest jak czarna dziura ;p Ciekawe, czy kiedyś w ogóle go spłaci xD
OdpowiedzUsuń