Po powrocie, agencja Dantego świeciła pustkami. Dni znów upływały łowcy na pochłanianiu wielkich ilości pizzy i deserów truskawkowych. No co, stać go było na to. Dużo zarobił, a poza tym, to nieco się zdziwił propozycją Evil na temat podziału kasy. „Dziwna baba, wzięła se dziesięć tysięcy. Jak przyjdzie po drugą część, to się minie z celem" - pomyślał zjadliwie mężczyzna i zajął się kolejną porcją swego dania. Nagle do biura uchyliły się lekko drzwi, a w nich pojawiła się Lady.
- Tak jak myślałam. Dante, czy ty w końcu zmienisz swój tryb żywieniowy? Przez te pizze to się wykończysz - prychnęła patrząc kwaśno na niego i jego posiłek.
- Jak masz jakąś sprawę to gadaj. Ale uprzedzam, dziś nie przyjmuję żadnych zleceń - odparł za nic biorąc sobie jej słowa do serca.
- Ponoć masz partnerkę? - chciała zmienić temat, lecz on znów się domyślił, po co ona tu przyszła. Miała zlecenie, którego nie mogła wykonać.
- A no mam, i co z tego? Może chcesz by ci pomogła w zleceniu? - spytał podnosząc na nią wzrok tak przenikliwy, że kobieta się nieco speszyła.
- Czy ty musisz być zawsze taki obcesowy? - syknęła obrzucając go oburzonym spojrzeniem. - Co ciebie napadło? A jak chcesz wiedzieć w jakim celu tu przyszłam? Okej, mam zlecenie i ty masz mi pomóc!! A wiesz dlaczego? Bo masz duży dług do spłacenia!! - wrzasnęła zdenerwowana jego zachowaniem.
- Eh, Lady! Nie oburzaj się tak, bo złość urodzie szkodzi - rzekł spokojnie. - A może tak sobie usiądziesz? Czemu stoisz jak na przesłuchaniu? - dodał z nutką rozbawienia w głosie. Lady prawie się rzuciła na Spardę, lecz w ostatniej chwili opanowała się i usiadła w oczekiwaniu na propozycję.
- Dobra, Lady, pomogę ci w tym. Nie musisz się martwić. A dług też spłacę. Tylko później, bo teraz to nie mam kasy - mruknął i po omówieniu zlecenia wyszli na zewnątrz. Odjechali cabrioletem Dantego.
Akurat po wyjściu obojga zadzwoniła Evil, a gdy nikt nie odbierał przez dłuższy czas, postanowiła udać się do biura osobiście. Nie spodziewała się, że o tej porze kogoś zastanie. Chciała tylko zobaczyć się z nim i powiedzieć, że nie będzie jej kilka dni. Miała ważną sprawę do załatwienia i nie mogła zwlekać. Ludzie czasem spojrzeli na kobietę, ale gdy napotkali jej wzrok, od razu spuszczali głowy i się odwracali. „To się nazywa, mieć siłę spojrzenia" - pomyślała gniewnie przechodząc na drugą stronę ulicy. Zmierzała w kierunku agencji swego partnera, gdy w pewnym momencie prawie nie została przejechana przez szybko pędzący samochód. „Co do cholery się dzieje z tymi ludźmi!!" - warknęła robiąc unik i wskakując na chodnik.
- Ślepy!! Czy co? - wykrzyknęła w stronę kierowcy, lecz on już dawno zniknął za horyzontem. Wkurzyła się niebywale. Jeszcze przez jakiś czas była zła. Piekielnie zła, miała ochotę rozwalić coś. Tym razem ostrożnie przeszła na drugą stronę ulicy, idąc dalej znalazła się w znajomym placu. Stanęła na chwilę i popatrzyła na napis słabo mrugający w słonecznym świetle. Budynek z zewnątrz nie zachęcał do wejścia. Mimo, że nie był odnawiany od dłuższego czasu, to tynk twardo trzymał się ścian. Okna były duże i skierowane na południową stronę. Ale i tak nie napawał pozytywnymi uczuciami. Wchodziło się od niego z niechęcią, woląc jak najszybciej go opuścić i nigdy więcej się tu nie zapuszczać. Evil była innego zdania. Lubiła takie ustronne miejsca. Gdy znalazła się tu pierwszy raz, od razu przypadło jej do gustu. Odkąd opuściła rodzinne strony, nie mogła znaleźć miejsca dla siebie. A tu mogła przebywać ile chciała i nie nudziło jej to, że nikt nie przychodzi. Jedynie czasem przewijała się taka mała dziewczynka. Miała na imię Patti. Kiedy ją poznała, polubiła ją. Ujęła jej serce i nie chciała się z niego wydostać. Evil zaczęła traktować ją jak młodszą siostrę. Wchodząc, nie zauważyła bytności kogokolwiek. Nawet Patti tu nie zaglądała. Skąd ona to wiedziała? Pozostawione stosy pudełek po pizzy i pucharków po lodach. Aż na ten widok się jej lekko uśmiechnęło.
- Cóż, nie ma ciebie to napiszę liścik - szepnęła do siebie. W tym momencie ktoś wychylił się z łazienki i się odezwał, strasząc kobietę. Zauważyła mężczyznę w niebieskim płaszczu.
- Mówisz do siebie? - powiedział rozsiadając się na kanapie. - Hm, praca z nim cię już tak pokręciła?
- Kim ty jesteś i czego tu szukasz? - syknęła trzymając dłoń na broni. Wolała być gotowa nim gość ją zaskoczy.
- A kogo chciałbyś zobaczyć? - szepnął przyglądając się jej i oceniając możliwości.
- Nie wiem - odpowiedziała. - Znasz się z Dante?
- Może tak, może nie. Zależy co chcesz od niego lub ode mnie - uniósł brew do góry jakby chciał jej coś zainsynuować. Kobieta na to prychnęła.
- Skąd wiesz, że z nim pracuję? - zapytała z pogardą w oczach.
- Wiele rzeczy wiem. Mam różne źródła informacji.
- Nie mam czasu na takie gierki. Jeśli go zobaczysz to możesz mu przekazać że nie będzie mnie przez dwa dni.
- Co ty sobie myślisz, że jestem poczta? Może coś w zamian? - teraz on prychnął obserwując reakcję kobiety. - Lub jakieś przybliżone wiadomości, na przykład imię?
- Owszem, na listonosza to nie wyglądasz. Nie spodziewaj się niczego w zamian ode mnie. Nie jestem w nastroju do twoich gierek. Wychodzę - rzekła lekko drżącym ze zdenerwowania głosem. „Co to za typek. Dante to naprawdę ma znajomych. I do tego taki do niego podobny. Jak dwie krople wody" - pomyślała poirytowana będąc już na zewnątrz biura. Przeszła przez plac i skierowała się w stronę czarnego forda, który nagle pojawił się po drugiej stronie ulicy.
...
"Ludzie czasem spojrzeli na kobietę" -> spoglądali.
OdpowiedzUsuń" Nawet Patti tu nie zaglądała. " -> zaglądać zaglądała. Ale w tamtym momencie nie z a j r z a ł a. Zła forma.
Nom nom.
Vergiliusz zawsze mnie wkurzał tą swoją pseudo-inteligencją.
Wiesz, czytam to sobie z pizzą w łapce i jest to baardzo przyjemne ;3
No nic. Lecę do następnego rozdziału.
Zastanawiam się czy chodzi o Nero, czy o Vergila, ale stawiam na tego drugiego ;p
OdpowiedzUsuń