Po wyjściu kobiety, mężczyzna jeszcze chwilę postał w oknie, potem powrócił do uprzedniego zajęcia. Wiedział, że musi poczekać. Dante pojechał z Lady wykonać zlecenie, ale ta mała tu zagląda dość często. Nie wiedział do czego jest Jemu potrzebna, nie obchodziło go to. Musi działać szybko, by nikt się nie domyślił. A kiedy zaczną jej szukać, będzie po prostu za późno. Tak więc usiadł za biurkiem i zaczął rozmyślać. Za bardzo nie było na czym oprzeć myśli, lecz gdy zauważył zdjęcie, to wpadł w szał.
- Jak on śmie tu jej zdjęcie pokazywać!! I na dodatek w tym brudzie - warknął i gdy chciał coś zrobić tym. Przypomniały mu się słowa mistrza: „To ma być wykonane po cichu, tak by ciebie nikt nie nakrył". Nie mógł pozwolić by dziewczynka się spostrzegła, że ktoś tu jest, więc zaniechał tego. Czas biegł jak burza, ani myśląc się zatrzymywać choćby na chwilkę.
Mała dziewczynka o blond włosach i ujmującym za serce uśmiechu, niczego nie świadoma, biegła w stronę Devil May Cry, z malutką nadzieją, że tym razem uda jej się zastać Dantego i dać mu trochę reprymendę za nieporządek. Nie wiedziała, że tam właśnie na nią zaczaiło się zło. Że ktoś czeka by jej zrobić krzywdę. Była święcie przekonana, że to najbezpieczniejsze miejsce na świecie. Że nic nie może jej tam zagrozić. Bo któż by ośmielił się tam nastawać na jej, czy inne życie skoro jest niepokonany Dante. Od samego początku, to właśnie Dante ratował jej życie, był tak jakby rodziną. Choć czasem taki niemożliwy wręcz, to i tak lubiła przesiadywać u niego. Nawet Morisson dziwił się temu. Znał Dantego od dawna i nie przypuszczał, że dziewczynka podbije to twarde serce. Kiedy weszła do środka, ujrzała wielką górę pudełek po pizzy i pucharków po lodach. Pokręciła z niedowierzaniem głową i marszcząc nosek zajęła się za sprzątanie, w głowie układając litanię dla Dantego. Nie wiedziała, że ktoś czekał na nią już od dłuższego czasu. Jakże była zaskoczona, jak ów mężczyzna się pojawił nagle i szybkim ruchem zablokował jej jedyne wyjście. Z pierwszego wrażenia pomyślała, że to Dante się z nią droczy. Lecz nie pasowało jej coś. „Czemu on zagradza mi wyjście" - zastanowiła się. Mężczyzna nie wiele czekając, trzema susami był przy małej i złapał ją w pasie. Chciała krzyknąć, ale on zatkał jej usta i wzmocnił chwyt. Poszło jak po maśle. „Mistrz będzie zadowolony" - pomyślał.
- Zaraz wyjdziemy, jeśli będziesz się rzucać, to już nigdy nie zobaczysz Dantego ani tej twojej przyjaciółeczki. Zrozumiano?! - warknął cicho, stawiając ją na podłodze, ciągle trzymając by nie nawiała. Bardzo ją przestraszył. Kiedy stanęła zaczęła się trząść jak osika i dygotać. - Uspokój się. Mamy długą drogę przed sobą. - syknął. - Jak nie to pożałujesz - i popatrzył tak, że aż ciarki jej przeszły po plecach.
- Dante z Evil i tak mnie znajdą!! - tylko to odważyła się powiedzieć, mężczyzna zaśmiał się lodowato.
- Tak myślisz? - rzekł ciągle się uśmiechając. Nagle Patti poczuła szarpnięcie i już ich nie było. Po chwili znaleźli się na polanie. Dookoła stały nieruchomo drzewa. Żadnego powiewu wiatru, ani śpiewu ptaków. Byli w lesie. Cichym i mrocznym.
- Doskonale - szepnął platynowłosy facet i ciągnąc małą ruszył w gęstwinę. Nie obchodziło go, w jakim stanie ona będzie gdy dotrą na miejsce. Grunt by żyła. Tak powiedział Mistrz. Wiedział, że czeka go nagroda za to poświęcenie. Nie zawiódł oczekiwań i nawet sam się do siebie uśmiechnął. Spojrzał na dziewczynkę. Wyglądała na zadbaną. Miała na sobie jasno żółtą sukienkę. Z wieloma falbankami i kokardą na plecach. Była ładna. By mu nie zaczęła uciekać i by nie musiał jej ganiać po lesie związał jej ręce i ciągnął za resztę sznura.
- Czemu pan to robi? - zapytała szlochając.
- Nie musisz nic wiedzieć - odparł ciągnąc dalej. Przeszli dość spory kawał drogi, gdy dziewczynka się potknęła i rozbiła kolano. Zaczęła płakać. Mężczyzna przykucnął obok niej i popatrzył zimno na ranę.
- Wstawaj, nic ci nie będzie. Tylko otarcie. Nic więcej. Idziemy!! - syknął i po chwili ruszył szarpiąc za sznur. Dziewczynka jęknęła ale musiała wytrzymać. Pomyślała o Dante i Evil. Chciała być teraz przy nich. Śmiać się i bawić. Sama nie wiedziała jak długo już idą. Czuła się znużona i obawiała się tego mężczyzny. Był taki podobny do łowcy a zarazem inny. Miał w sobie coś złego. Idąc tak za nim, a raczej wlokąc się przypomniała sobie o słowach Evil, kiedy były same w parku. "Kiedy będziesz mieć kłopoty, to krzyknij w myślach moje imię, a zjawię się najszybciej jak będę mogła. Brzmi ono Evangeline." Dzięki temu zawsze czuła, że łowczyni będzie czuwać nad nią w jakiś nieokreślony sposób. Krzyknęła w myślach "Evangeline, błagam pomóż mi!!" Zaszlochała zasłaniając rękoma twarz.
- Nie ociągaj się!! Nie będę ciebie niósł - warknął i pociągnął mocniej za sznur. Dziewczynka jeszcze głośniej zapłakała z bólu, gdy poczuła jak lina mocniej zacisnęła się na jej nadgarstkach.
***
Mała korekta {w postaci przecinków} też tu była.
" dać mu trochę reprymendę za nieporządek. " -> trochę to nie pasuje. Najlepiej będzie je usunąć/zastąpić jakimś przymiotnikiem.
OdpowiedzUsuń" Choć czasem taki niemożliwy wręcz [...]" -> 1. Szyk zdania jest zły, ale to jakoś przejdzie, bo 2. brakuje czasownika .
O tym, co sądzę na temat notki napisałam na bloogu. Pozostaje mi pozłorzeczyć na Vergila i pójść do następnej notki.
Patty w tarapatach :D No nic, biorę się za kolejny rozdział :>
OdpowiedzUsuń