Wesołych i pogodnych Świąt dla Was: Donnie, Cinereo i Akyrie. Dziękuję, że przetrwałyście ze mną tyle czasu i za rady odnośnie mego raczkującego pisarstwa.
Co do noworocznych postanowień to myślę, że szkoła nie da tak mocno popalić i będziecie też pisać dalej wasze opowieści. Miło mi, że mam aż trzy stałe czytelniczki.
Teraz tylko nie pomyślcie, że odchodzę. Opowiadanie nie jest zakończone. Kiedy to nastąpi to sama jeszcze nie wiem.
A tu dla Was taka kartka:
O tak właśnie. Pozdrawiam Was i trzymajcie się cieplutko.
wtorek, 21 grudnia 2010
Misja czwarta - Przeznaczenie znajdzie drogę.
O i macie. Taki wyszedł jak widać. Końcówkę co była skasowałam, bo mi nie pasowała i jest jak jest.
Będąc już na miejscu anioł i pół-demon zatrzymali się na środku polany. Nie było śladu po ostatnich wydarzeniach, wszystko wyglądało tak jakby do niczego nie doszło. Anioł rozejrzał się po miejscu, potem patrząc na trawę, zaczął przeczesywać całe podłoże. Dante tylko obserwował poczynania towarzysza, sceptycznie uśmiechając się pod nosem.
- Niewiele można znaleźć - mruknął łowca przerywając ciszę. Anioł spojrzał na niego zamglonym wzrokiem. Był blady i nie odezwał się na zaczepkę Spardy. Po chwili skinął na niego, by podszedł do niego.
- Posłuchaj uważnie. Zaraz otworzę portal i udamy się ścieżką Evil. Musisz ie za rękę, bo przeniesie ciebie gdzieś indziej. Tak jak tamtej nocy - rzekł poważnym tonem. Dante usłuchał i w pewnym momencie poczuł jakby coś zaczęło go wsysać. Niedługo potem znaleźli się pośród skał. Zaczęli wędrówkę podążając za tropem Evil.
Niedaleko niewielkiego osiedlowego podwórza, w małym parczku siedział platynowłosy młody mężczyzna i obserwował okolicę. Od ostatnich wydarzeń minęło dwa, może trzy tygodnie, lecz on nadal był niespokojny. Czuł się obserwowany przy każdym kroku, najmniejszym ruchu. Postanowił zaszyć się na jakiś czas i przeczekać nagonkę. Wiedział, że oni nie daliby mu spokoju, gdyby dowiedzieli się kto teraz jest z nim. Przypomniał sobie jak do tego doszło.
***
Będąc już na miejscu anioł i pół-demon zatrzymali się na środku polany. Nie było śladu po ostatnich wydarzeniach, wszystko wyglądało tak jakby do niczego nie doszło. Anioł rozejrzał się po miejscu, potem patrząc na trawę, zaczął przeczesywać całe podłoże. Dante tylko obserwował poczynania towarzysza, sceptycznie uśmiechając się pod nosem.
- Niewiele można znaleźć - mruknął łowca przerywając ciszę. Anioł spojrzał na niego zamglonym wzrokiem. Był blady i nie odezwał się na zaczepkę Spardy. Po chwili skinął na niego, by podszedł do niego.
- Posłuchaj uważnie. Zaraz otworzę portal i udamy się ścieżką Evil. Musisz ie za rękę, bo przeniesie ciebie gdzieś indziej. Tak jak tamtej nocy - rzekł poważnym tonem. Dante usłuchał i w pewnym momencie poczuł jakby coś zaczęło go wsysać. Niedługo potem znaleźli się pośród skał. Zaczęli wędrówkę podążając za tropem Evil.
***
Niedaleko niewielkiego osiedlowego podwórza, w małym parczku siedział platynowłosy młody mężczyzna i obserwował okolicę. Od ostatnich wydarzeń minęło dwa, może trzy tygodnie, lecz on nadal był niespokojny. Czuł się obserwowany przy każdym kroku, najmniejszym ruchu. Postanowił zaszyć się na jakiś czas i przeczekać nagonkę. Wiedział, że oni nie daliby mu spokoju, gdyby dowiedzieli się kto teraz jest z nim. Przypomniał sobie jak do tego doszło.
Rozpoznał ją od razu, gdy leżała bezbronna na chodniku, a mijający ją przechodnie nie ruszali jej. Płaszcz, który miała na sobie był poszarpany i poplamiony zaschniętą już krwią. Włosy zakrywające twarz, były w nieładzie. Z początku miał chęć przebić ją kataną i odejść, lecz gdy tak jej się przyglądał, obmyślił inny plan. Zabrał ją do siebie. Położył na łóżku i czekał. Gdy się przebudziła, zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu, potem skupiła wzrok na nim.
- Kim jesteś i co to za miejsce? - spytała szeptem, ledwo podnosząc się w łóżku do pozycji siedzącej.
- Nasza obecna kryjówka, a kim jestem to na razie jest nie ważne - bąknął nie patrząc na kobietę.
- Odpowiedz na moje pytanie!! - zażądała próbując wstać, lecz mężczyzna szybkim ruchem przygwoździł do łóżka. Pochylił się nad nią i syknął:
- Nigdzie stąd nie pójdziesz, bo za próbę ucieczki zginiesz - i przycisnął kobietę mocniej. Ta jęknęła i odwróciła głowę, by nie patrzeć w jego przenikliwe oczy. Nie próbowała się wyrywać. Czekała co on zrobi. Mężczyzna po chwili puścił ją i wyszedł. Łowczyni nabrała powietrza i powoli je wypuściła. Powtórzyła tę czynność kilka razy, by móc się uspokoić i zebrać myśli. Chciała powrócić pamięcią do wcześniejszych wydarzeń, ale miała pustkę w głowie. Nic nie pamiętała.
Uśmiechnął się do swoich wspomnień i nerwowo poruszył w ławce. Zaczął rozglądać się po okolicy. Przeklął się w myślach. "Nie powinienem jej pozwalać samej wychodzić. Jaki ze mnie buc" - pomyślał i pokręcił głową. Dwie przechodzące obok dziewczyny, zachichotały zerkając na mężczyznę. Przystanęły nieopodal niego, co i raz jedna wychylała się zza drugiej. Wtem do siedzącego faceta podeszła czarnowłosa kobieta, ubrana w ciemnozielony płaszcz, pod którym ukryte były pistolety. Przymrużyła oczy patrząc na dziewczyny. Te przestały chichotać i odeszły. Usiadła obok milcząc.
- I jak, załatwione? - zapytał spoglądając na nią. - Długo musiałem czekać.
- Nie przesadzaj - szepnęła, uśmiechając się. - Tak, zrobiłam to co musiałam.
- No to w drogę - syknął podnosząc się z ławki.
- Vergil, jak chcesz mi pomóc, skoro nawet ja nie wiem jak się nazywam?
- A imię Evil nic ci nie mówi?
- Nie. Powtarza się jedynie nocny koszmar. Śni mi się, że stoję na placu w jakimś miasteczku ogarniętym pożarem i oglądam okrutną śmierć kobiety. Są tam jakieś potwory i gdy ona tak wrzeszczy, to się nagle budzę. Tyle. Nie wiem co to wszystko znaczy - rzekła kręcąc z niedowierzaniem głową. Mężczyzna stał wsłuchując się w jej słowa.
- Wiem o tym. Krzyczysz jak się budzisz - szepnął. - Ten sen musi nam wystarczyć, byś mogła sobie przypomnieć przeszłość. Mam pomysł, ale najpierw musimy udać się w kilka miejsc.
- Gdzie?
- Zobaczysz, najpierw trzeba by było załatwić jakiś transport - mruknął jakby do siebie, układając w głowie plan.
- To mamy - rzekła zadowolona kobieta obracając w palcach kluczyki.
- Nieźle - uśmiechnął się. - Idziemy. - Kobieta przystanęła na chwilę. W głowie zaświtało jej, że chyba gdzieś już widziała kogoś uśmiechającego się w ten sposób. Szybko jednak odegnała te myśli.
- To niedorzeczne - mruknęła i ruszyła za mężczyzną.
- Mówiłaś coś?
- To, że nie idziemy w dobrą stronę. Do samochodu to tam - wskazała na parking przyległy do parku. Zawrócili i wsiadając do auta. Odjechali.
- Gdzie?
- Zobaczysz, najpierw trzeba by było załatwić jakiś transport - mruknął jakby do siebie, układając w głowie plan.
- To mamy - rzekła zadowolona kobieta obracając w palcach kluczyki.
- Nieźle - uśmiechnął się. - Idziemy. - Kobieta przystanęła na chwilę. W głowie zaświtało jej, że chyba gdzieś już widziała kogoś uśmiechającego się w ten sposób. Szybko jednak odegnała te myśli.
- To niedorzeczne - mruknęła i ruszyła za mężczyzną.
- Mówiłaś coś?
- To, że nie idziemy w dobrą stronę. Do samochodu to tam - wskazała na parking przyległy do parku. Zawrócili i wsiadając do auta. Odjechali.
***
W tym czasie Dante z Azazelem powrócili z innego wymiaru. Nie natrafili na wiele śladów, znaleźli malutki skrawek materiału. Anioł stwierdził, że była to cząstka płaszcza kobiety. Gdy wylądowali między drzewami, najpierw się rozejrzeli po miejscu. Nie był to jednak las. Alejki i ładnie poprzycinane drzewa i krzewy świadczyły, że to park. I to o nie równym terenie. Miejscami szło się ciężko pod górę by potem lekkim truchtem zbiegać w dół.
- I gdzie teraz? - zapytał Dante. - Nie powiesz mi chyba, że to tu ona się znajduje.
- Tu jej nie ma, ale wyczuwam jej magię. Musi być gdzieś w pobliżu - mruknął rozglądając się, jakby szukał jakiegoś punktu zaczepienia. W końcu wybrał krętą ścieżkę prowadzącą lekko w dół parku. Ruszył nic nie mówiąc łowcy. Ten podążył za nim w milczeniu. Po kilkunastu minutach marszu znaleźli się przy bramie wyjściowej z parku.
- I gdzie teraz? - zapytał Dante. - Nie powiesz mi chyba, że to tu ona się znajduje.
- Tu jej nie ma, ale wyczuwam jej magię. Musi być gdzieś w pobliżu - mruknął rozglądając się, jakby szukał jakiegoś punktu zaczepienia. W końcu wybrał krętą ścieżkę prowadzącą lekko w dół parku. Ruszył nic nie mówiąc łowcy. Ten podążył za nim w milczeniu. Po kilkunastu minutach marszu znaleźli się przy bramie wyjściowej z parku.
- Jesteśmy coraz bliżej niej - rzekł nagle zatrzymując się i odwracając w stronę Spardy. Ten rawie zderzył się z aniołem, lecz ów mężczyzna zrobił krok w bok i Dante mógł zatrzymać się obok niego. Zmierzył go spojrzeniem nie wyrażającym zadowolenia.
- Ta, tyle, że nikogo nie widzę - mruknął łowca.
- Jakiś ty niecierpliwy. Tu poczekamy - dodał Azazel. - Hm, była tu dość niedawno. Wyczuwam jej aurę - wyjaśnił zauważając pytające spojrzenie łowcy.
- Aha. Coraz więcej o niej wiem. Ciekawe czy będzie z tego zadowolona - zamyślił się platynowłosy mężczyzna. Anioł ponaglił łowcę do pójścia za nim i po jakimś czasie wyszli z parku. Zobaczyli jeszcze jakiś srebrny odjeżdżający samochód. Dante przystanął obserwując pojazd. "Czy to nie Vergil go prowadzi?" - zamyślił się.
- Nie, to chyba nie możliwe, by tu się pałętał - szepnął cicho do siebie.
- Ta, tyle, że nikogo nie widzę - mruknął łowca.
- Jakiś ty niecierpliwy. Tu poczekamy - dodał Azazel. - Hm, była tu dość niedawno. Wyczuwam jej aurę - wyjaśnił zauważając pytające spojrzenie łowcy.
- Aha. Coraz więcej o niej wiem. Ciekawe czy będzie z tego zadowolona - zamyślił się platynowłosy mężczyzna. Anioł ponaglił łowcę do pójścia za nim i po jakimś czasie wyszli z parku. Zobaczyli jeszcze jakiś srebrny odjeżdżający samochód. Dante przystanął obserwując pojazd. "Czy to nie Vergil go prowadzi?" - zamyślił się.
- Nie, to chyba nie możliwe, by tu się pałętał - szepnął cicho do siebie.
poniedziałek, 20 grudnia 2010
Tajemniczy gość w Devil May Cry - zapomniany dodatek.
Dziś opublikuję dwa wpisy. Jeden będzie krótki, ze względu na to, że to miała być końcówka noty pt. "Tajemniczy gość w Devil May Cry", którą zapomniałam dodać a po publikacji posta to już go nie zmieniałam {gdyż wszyscy go przeczytali} a drugi to najnowszy post.
Myślę, że się spodoba.
- Nie widzisz, że ciebie omotała - mruknęła cicho do siebie.
- Kto i kogo omotał? - zapytał ktoś stojący w drzwiach do salonu. Po chwili znalazł się na przeciw kobiety taksując ją z góry spojrzeniem. Ta popatrzyła na młodego wnuka burmistrza jak na padlinę i wstała. - A gdzie się podział pani partner? - dodał nie spuszczając wzroku z łowczyni.
- Co cię to obchodzi młody, lepiej zajmij się książkami - warknęła zła.
- Wolę popatrzeć jak pani działa, by pozbyć się autora od tych upominków - szepnął.
- Lepiej nie plątaj mi się tam gdzie nie trzeba, narobisz sobie tylko kłopotów, a ja nie jestem niańką dla takich jak ty - syknęła zbierając się do wyjścia.
- Czemu jest pani taka zła? - nie chciał odpuścić. - Złość urodzie szkodzi - dodał przybierając minę niewiniątka. Lady nic na to nie powiedziała, trącając go ramieniem wyszła z willi. Przemyślała wszystko i doszła do wniosku, że nie ma się tak o co wściekać. Przypomniała sobie słowa Dantego i udała się na poszukiwania. Postanowił wziąć jeszcze ze sobą bazookę. "Może się przydać" - pomyślała. Zajęło jej to sporo czasu i nim się obejrzała, a zaczęło już zmierzchać. W końcu znalazła ukryte za krzakami i gałęziami wejście, gdzie pozostawiła broń. Powoli i ostrożnie weszła do ciemnego tunelu. Szła tak jakiś czas potykając się o wystające korzenie i kamienie. Potem droga jakby się zmieniła. Nie było już wystających korzeni ani kamieni. Coś jednak chrupało łowczyni pod stopami. Ukucnęła w pewnym momencie i poświeciła zapalniczką. Zauważyła kości. Niektóre były jeszcze z resztkami gnijącego mięsa. Uśmiechnęła się na ten widok. "Jestem na dobrej drodze" - mruknęła do siebie i ruszyła się dalej. Po chwili weszła do groty. Obeszła całą grotę i stwierdziła, że demon tu niedawno był. Ognisko przy przyległej ścianie dogasało a obok niego leżało coś mokrego. Gdy się zbliżyła tam, pogrzebała małym drewienkiem w ognisku. Polanko zapaliło się i mogła lepiej rozejrzeć się po grocie. Coś w niszy przykuło jej uwagę a podchodząc bliżej zamarła. We wnęce leżała trumna. Wieko było uchylone, co świadczyło, że właściciela w nim nie było. Nagle za plecami usłyszała ciche westchnięcie. Obejrzała się za siebie i ze zdziwienia wytrzeszczyła oczy. Stojący za nią chłopak szeroko uśmiechnął się do niej, ukazując przy tym kły. Kobieta cofnęła się o krok od niego, wyciągnęła pistolety i zaczęła strzelać. Jednak on był szybszy i unikał kul. Lady cicho zaklęła szukając drogi ucieczki.
- Co, już nie chcesz się bawić w kotka i myszkę? - zapytał z drwiną w głosie.
- A kogo uważasz za myszkę?
- Ciebie oczywiście - syknął oblizując wargi. Zaczął powoli podchodzić do łowczyni, nie spuszczając z niej wzroku. Nie chciał stracić tak pięknej ofiary.
- To zaraz zamienimy się rolami - prychnęła łowczyni celując w głowę. Strzeliła. Jednak on złapał kulę.
- Oj nie ładnie. Widzę, że musimy już kończyć. A szkoda, chciałem się jeszcze pobawić, lecz nie jesteś skora do tego - mruknął i rzucił się z pazurami na kobietę. Ta przeturlała się i będąc przy wyjściu z groty, pędem ruszyła do ucieczki. Wampir zaczął się dziko śmiać i ruszył za nią. Łowczyni biegła szybko nie zwracając uwagi, że może się potknąć. Po jakimś czasie wyleciała z tunelu i niestety potknęła się o kamień i wylądowała twarzą w mchu.
- Cholera!! - warknęła. Tuż za nią pojawił się chłopak. Przystanął na chwilę ciągle patrząc na łowczynię. Kobieta szybko wstała i zwinnym ruchem złapała leżącą nieopodal bazookę i wycelowała w wampira.
- Jeśli kule nie pomogły to, to na pewno! - warknęła i wystrzeliła. Pocisk trafił chłopaka i rozerwał go na strzępy. - No i po robocie - mruknęła zadowolona. Zawiesiła broń na plecach i ruszyła w drogę powrotną do willi burmistrza.
Myślę, że się spodoba.
***
Po odejściu Dantego, Lady klapnęła na kanapę. Nie wiedziała co o tym wszystkim sądzić. Sparda nigdy się tak nie zachowywał. Nie odpuścił sobie nawet małego polowanka na demony, a teraz zmienił się. "To twoja wina Evil" - pomyślała mściwie kobieta.- Nie widzisz, że ciebie omotała - mruknęła cicho do siebie.
- Kto i kogo omotał? - zapytał ktoś stojący w drzwiach do salonu. Po chwili znalazł się na przeciw kobiety taksując ją z góry spojrzeniem. Ta popatrzyła na młodego wnuka burmistrza jak na padlinę i wstała. - A gdzie się podział pani partner? - dodał nie spuszczając wzroku z łowczyni.
- Co cię to obchodzi młody, lepiej zajmij się książkami - warknęła zła.
- Wolę popatrzeć jak pani działa, by pozbyć się autora od tych upominków - szepnął.
- Lepiej nie plątaj mi się tam gdzie nie trzeba, narobisz sobie tylko kłopotów, a ja nie jestem niańką dla takich jak ty - syknęła zbierając się do wyjścia.
- Czemu jest pani taka zła? - nie chciał odpuścić. - Złość urodzie szkodzi - dodał przybierając minę niewiniątka. Lady nic na to nie powiedziała, trącając go ramieniem wyszła z willi. Przemyślała wszystko i doszła do wniosku, że nie ma się tak o co wściekać. Przypomniała sobie słowa Dantego i udała się na poszukiwania. Postanowił wziąć jeszcze ze sobą bazookę. "Może się przydać" - pomyślała. Zajęło jej to sporo czasu i nim się obejrzała, a zaczęło już zmierzchać. W końcu znalazła ukryte za krzakami i gałęziami wejście, gdzie pozostawiła broń. Powoli i ostrożnie weszła do ciemnego tunelu. Szła tak jakiś czas potykając się o wystające korzenie i kamienie. Potem droga jakby się zmieniła. Nie było już wystających korzeni ani kamieni. Coś jednak chrupało łowczyni pod stopami. Ukucnęła w pewnym momencie i poświeciła zapalniczką. Zauważyła kości. Niektóre były jeszcze z resztkami gnijącego mięsa. Uśmiechnęła się na ten widok. "Jestem na dobrej drodze" - mruknęła do siebie i ruszyła się dalej. Po chwili weszła do groty. Obeszła całą grotę i stwierdziła, że demon tu niedawno był. Ognisko przy przyległej ścianie dogasało a obok niego leżało coś mokrego. Gdy się zbliżyła tam, pogrzebała małym drewienkiem w ognisku. Polanko zapaliło się i mogła lepiej rozejrzeć się po grocie. Coś w niszy przykuło jej uwagę a podchodząc bliżej zamarła. We wnęce leżała trumna. Wieko było uchylone, co świadczyło, że właściciela w nim nie było. Nagle za plecami usłyszała ciche westchnięcie. Obejrzała się za siebie i ze zdziwienia wytrzeszczyła oczy. Stojący za nią chłopak szeroko uśmiechnął się do niej, ukazując przy tym kły. Kobieta cofnęła się o krok od niego, wyciągnęła pistolety i zaczęła strzelać. Jednak on był szybszy i unikał kul. Lady cicho zaklęła szukając drogi ucieczki.
- Co, już nie chcesz się bawić w kotka i myszkę? - zapytał z drwiną w głosie.
- A kogo uważasz za myszkę?
- Ciebie oczywiście - syknął oblizując wargi. Zaczął powoli podchodzić do łowczyni, nie spuszczając z niej wzroku. Nie chciał stracić tak pięknej ofiary.
- To zaraz zamienimy się rolami - prychnęła łowczyni celując w głowę. Strzeliła. Jednak on złapał kulę.
- Oj nie ładnie. Widzę, że musimy już kończyć. A szkoda, chciałem się jeszcze pobawić, lecz nie jesteś skora do tego - mruknął i rzucił się z pazurami na kobietę. Ta przeturlała się i będąc przy wyjściu z groty, pędem ruszyła do ucieczki. Wampir zaczął się dziko śmiać i ruszył za nią. Łowczyni biegła szybko nie zwracając uwagi, że może się potknąć. Po jakimś czasie wyleciała z tunelu i niestety potknęła się o kamień i wylądowała twarzą w mchu.
- Cholera!! - warknęła. Tuż za nią pojawił się chłopak. Przystanął na chwilę ciągle patrząc na łowczynię. Kobieta szybko wstała i zwinnym ruchem złapała leżącą nieopodal bazookę i wycelowała w wampira.
- Jeśli kule nie pomogły to, to na pewno! - warknęła i wystrzeliła. Pocisk trafił chłopaka i rozerwał go na strzępy. - No i po robocie - mruknęła zadowolona. Zawiesiła broń na plecach i ruszyła w drogę powrotną do willi burmistrza.
niedziela, 12 grudnia 2010
Tajemniczy gość w Devil May Cry.
O północy przed bramą wjazdową do posiadłości burmistrza zjawił się ubrany na czarno osobnik. W krzakach nieopodal pozostawił skuter i podszedł bliżej ogrodzenia. Miał przy sobie małą paczuszkę, owiniętą szmatą. Rozejrzał się dookoła i przerzucił ją na drugą stronę, po czym sadowiąc się już na skuterze, uciekł. Następnego dnia w salonie dało się słyszeć kłótnię dwóch mężczyzn, z których to, jeden wrzeszczał wściekle a drugi odpowiadał na to smętnym głosem, co i raz ziewając. Nagle do pomieszczenia weszła kobieta i po chwili usiadła obok białowłosego mężczyzny.
- Panie burmistrzu, niech się pan uspokoi – zaczęła.
- Uspokoi?! Ja! Mieliście to załatwić!! A tu znowu piękna niespodzianka!! - wrzasnął. - Kiedy to się skończy?! Za co dałem zaliczkę?! Za nic? Żądam byście dziś się z tym uporali!! - dodał wściekły i wyszedł trzaskając drzwiami. W salonie zapanowała chwilowa cisza.
- Lady, o jakiej zaliczce pieprzył ten stary? - zapytał Dante. - Nic mi o tym nie mówiłaś.
- A, to nic wielkiego – zaczęła kręcić.
- Widzę, że chcesz mnie wykiwać. Skoro ci tak na tej kasie zależy, to po jaki gwint mnie tu ściągnęłaś? - warknął. Kobieta milczała, nie patrząc na Spardę. - Odpowiedz! Słyszysz! Jak chcesz, ja mam ważniejsze sprawy na głowie. Zaginęła mi partnerka i idę jej szukać. Sama zajmij się tym potworem. Znajdziesz go w jaskini nieopodal tej posiadłości. Wychodzę! - dodał, wstając i kierując się do wyjścia. Lady szybko znalazła się przed nim, zastępując drogę.
- Nigdzie nie pójdziesz!! Wykonasz zadanie, dostaniesz zapłatę i dług się zmniejszy. O Evil nie musisz się aż tak obawiać, jak zechce to się odezwie – syknęła.
- Ty musisz mi ciągle truć o zadłużeniu! Zejdź mi z drogi!! - odepchnął ją i znalazł się przy drzwiach wyjściowych. Po chwili był już na dworze. Wsiadł do samochodu i odjechał pozostawiając wściekłą kobietę samą. Jadąc tak przez dłuższy czas, w oddali zauważył jakąś postać kulącą się przy drodze. Od razu wyciągnął pistolet i strzelił kilka razy. Demon padł martwy. Przejeżdżając obok, przyjrzał się jeszcze zabitemu i rzekł:
- Już nie będzie z tobą problemów – dodał gazu i skierował się do miasta, do domu. Chciał szybko się spotkać z Morissonem, by omówić z nim kilka spraw. Kiedy zajechał przed biuro, zauważył, że drzwi są lekko uchylone. Stał też samochód wąsatego menadżera.
- Ciekawe – mruknął wysiadając. Zaczął przeczuwać, że coś wisi w powietrzu. Położył dłoń na broni i skierował się do wejścia. Nie chciał być niemile zaskoczony. Uchylił lekko drzwi, które zaskrzypiały dość głośno. W środku panował półmrok, mimo że słońce było jeszcze wysoko na niebie. Rozejrzał się uważnie i spostrzegł pochyloną do przodu postać. Zbliżając się powoli, rozpoznał swego zleceniodawcę. Wyglądał jakby spał. Oczy miał na pół otwarte, lecz nie widzące. Potrząsnął nim, lecz mężczyzna się nie poruszył. Łowca zwrócił wzrok w okolice biurka i zauważył jakąś dziwną falującą czarną mgłę. Chwilę później w pokoju zapanowała ciemność. Mgła najpierw się rozciągnęła, potem zaczęła kurczyć i przybierać jakąś postać. Wkrótce potem przed łowcą stanął wysoki mężczyzna. Miał na sobie czarną szatę przepasaną złotym sznurem. Z pleców wystawały czarne połyskliwe skrzydła a w ręku trzymał miecz zdobiony runami. Popatrzył na Dantego i odezwał się:
- Witaj synu Spardy – przywitał się. - Cieszę się, że mogłem spotkać jednego z potomków tego wielkiego wojownika. Nie przybyłem tu jednak by wychwalać twego ojca. Szukam kogoś – dodał.
- Kim jesteś i co zrobiłeś Morissonowi? - spytał Dante nieufnie spoglądając na przybysza.
- Nic mu nie będzie, niedługo przebudzi się z transu – odparł anioł. - Nazywają mnie Azazel. Jestem mentorem i obrońcą Evil. Przysłał mnie jej ojciec.
- Kogo szukasz?
- Evangeline – szepnął Azazel.
- Nie znam – mruknął łowca i przysiadł na kanapie obok starszego mężczyzny.
- Znasz ją pod pseudonimem Evil.
- Teraz już wiem. Też miałem zamiar jej poszukać. Zaginęła podczas zamykania wrót piekieł – rzekł Sparda.
- Opowiedz co się wydarzyło – nakazał Azazel patrząc przenikliwie na łowcę.
- Arkham otworzył wrota piekieł i wylazły demony. Ja z Evil zaczęliśmy z nimi walczyć. Potem ona za pomocą swej krwi zamknęła portal, wpadając do niego. Podążyłem za nią, lecz tam gdzie się znalazłem, jej nie było. Wróciłem dotykając jakiegoś przedmiotu – odparł białowłosy.
- Jakiego?
- Nie wiem co to było, zaświeciło oślepiająco gdy dotknąłem go i po chwili byłem przed domem. Tyle – wyjaśnił Sparda. - A pamiętam, że jeszcze usłyszałem jakiś głos. Powiedział, że wrócę do swego świata.
- A zobaczyłeś właściciela głosu?
- Nie.
- Rozumiem, widać nie tylko my zainteresowaliśmy się wrotami – zastanowił się głośno anioł.
- Kogoś jeszcze podejrzewasz? - zapytał.
- Białe anioły. Być może to ich sprawka. Zaprowadź mnie do tego miejsca, gdzie ostatni raz widziałeś Evil. Musimy podążyć tą samą ścieżką, którą ona przeszła – odpowiedział.
- A co z nim? - zapytał po chwili łowca wskazując na zahipnotyzowanego Morissona.
- Ocknie się gdy opuścimy pomieszczenie i wróci do siebie – mruknął anioł kierując się do wyjścia. Przedtem jeszcze anioł schował skrzydła tak by nikt nie zwracał na niego uwagi. Dante podążył za nim. Nie bardzo mu ufał, ale podczas pierwszej wspólnej misji, Evil coś napomknęła o aniołach. Tylko wtedy nie mógł sobie tego z niczym powiązać. Teraz coś zaczęło mu świtać w głowie. Zamyślił się chwilę i postanowił zapytać anioła.
- Evil jest taka jak wy?
- Tak, nie mówiła ci o tym? - odpowiedział. - Jest córką Lucyfera, lecz musisz to teraz zachować dla siebie. Jeśli wyjawisz komukolwiek o tym, nie będziemy zwracać uwagi na to żeś jest synem Spardy – dodał z nutką groźby w głosie. Po pewnym czasie obaj wyjechali z miasta, kierując się do ruin, gdzie miało miejsce otwarcie portalu do piekła.
Subskrybuj:
Posty (Atom)