wtorek, 21 grudnia 2010

Misja czwarta - Przeznaczenie znajdzie drogę.

O i macie. Taki wyszedł jak widać. Końcówkę co była skasowałam, bo mi nie pasowała i jest jak jest. 
 ***

Będąc już na miejscu anioł i pół-demon zatrzymali się na środku polany. Nie było śladu po ostatnich wydarzeniach, wszystko wyglądało tak jakby do niczego nie doszło. Anioł rozejrzał się po miejscu, potem patrząc na trawę, zaczął przeczesywać całe podłoże. Dante tylko obserwował poczynania towarzysza, sceptycznie uśmiechając się pod nosem.
- Niewiele można znaleźć - mruknął łowca przerywając ciszę. Anioł spojrzał na niego zamglonym wzrokiem. Był blady i nie odezwał się na zaczepkę Spardy. Po chwili skinął na niego, by podszedł do niego.
- Posłuchaj uważnie. Zaraz otworzę portal i udamy się ścieżką Evil. Musisz ie za rękę, bo przeniesie ciebie gdzieś indziej. Tak jak tamtej nocy - rzekł poważnym tonem. Dante usłuchał i w pewnym momencie poczuł jakby coś zaczęło go wsysać. Niedługo potem znaleźli się pośród skał. Zaczęli wędrówkę podążając za tropem Evil.

***


Niedaleko niewielkiego osiedlowego podwórza, w małym parczku siedział platynowłosy młody mężczyzna i obserwował okolicę. Od ostatnich wydarzeń minęło dwa, może trzy tygodnie, lecz on nadal był niespokojny. Czuł się obserwowany przy każdym kroku, najmniejszym ruchu. Postanowił zaszyć się na jakiś czas i przeczekać nagonkę. Wiedział, że oni nie daliby mu spokoju, gdyby dowiedzieli się kto teraz jest z nim. Przypomniał sobie jak do tego doszło.  

Rozpoznał ją od razu, gdy leżała bezbronna na chodniku, a mijający ją przechodnie nie ruszali jej. Płaszcz, który miała na sobie był poszarpany i poplamiony zaschniętą już krwią. Włosy zakrywające twarz, były w nieładzie. Z początku miał chęć przebić ją kataną i odejść, lecz gdy tak jej się przyglądał, obmyślił inny plan. Zabrał ją do siebie. Położył na łóżku i czekał. Gdy się przebudziła, zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu, potem skupiła wzrok na nim.
- Kim jesteś i co to za miejsce? - spytała szeptem, ledwo podnosząc się w łóżku do pozycji siedzącej.
- Nasza obecna kryjówka, a kim jestem to na razie jest nie ważne  - bąknął nie patrząc na kobietę.
- Odpowiedz na moje pytanie!! - zażądała próbując wstać, lecz mężczyzna szybkim ruchem przygwoździł do łóżka. Pochylił się nad nią i syknął:
- Nigdzie stąd nie pójdziesz, bo za próbę ucieczki zginiesz - i przycisnął kobietę mocniej. Ta jęknęła i odwróciła głowę, by nie patrzeć w jego przenikliwe oczy. Nie próbowała się wyrywać. Czekała co on zrobi. Mężczyzna po chwili puścił ją i wyszedł. Łowczyni nabrała powietrza i powoli je wypuściła. Powtórzyła tę czynność kilka razy, by móc się uspokoić i zebrać myśli. Chciała powrócić pamięcią do wcześniejszych wydarzeń, ale miała pustkę w głowie. Nic nie pamiętała. 


Uśmiechnął się do swoich wspomnień i nerwowo poruszył w ławce. Zaczął rozglądać się po okolicy. Przeklął się w myślach. "Nie powinienem jej pozwalać samej wychodzić. Jaki ze mnie buc" - pomyślał i pokręcił głową. Dwie przechodzące obok dziewczyny, zachichotały zerkając na mężczyznę. Przystanęły nieopodal niego, co i raz jedna wychylała się zza drugiej. Wtem do siedzącego faceta podeszła czarnowłosa kobieta, ubrana w ciemnozielony płaszcz, pod którym ukryte były pistolety. Przymrużyła oczy patrząc na dziewczyny. Te przestały chichotać i odeszły. Usiadła obok milcząc.
- I jak, załatwione? - zapytał spoglądając na nią. - Długo musiałem czekać.
- Nie przesadzaj - szepnęła, uśmiechając się. - Tak, zrobiłam to co musiałam.
- No to w drogę - syknął podnosząc się z ławki.
- Vergil, jak chcesz mi pomóc, skoro nawet ja nie wiem jak się nazywam?
- A imię Evil nic ci nie mówi?
- Nie. Powtarza się jedynie nocny koszmar. Śni mi się, że stoję na placu w jakimś miasteczku ogarniętym pożarem i oglądam okrutną śmierć kobiety. Są tam jakieś potwory i gdy ona tak wrzeszczy, to się nagle budzę. Tyle. Nie wiem co to wszystko znaczy -  rzekła kręcąc z niedowierzaniem głową. Mężczyzna stał wsłuchując się w jej słowa. 
- Wiem o tym. Krzyczysz jak się budzisz - szepnął. - Ten sen musi nam wystarczyć, byś mogła sobie przypomnieć przeszłość. Mam pomysł, ale najpierw musimy udać się w kilka miejsc.
-  Gdzie?
- Zobaczysz, najpierw trzeba by było załatwić jakiś transport - mruknął jakby do siebie, układając w głowie plan.
- To mamy - rzekła zadowolona kobieta obracając w palcach kluczyki.
- Nieźle - uśmiechnął się. - Idziemy. - Kobieta przystanęła na chwilę. W głowie zaświtało jej, że chyba gdzieś już widziała kogoś uśmiechającego się w ten sposób. Szybko jednak odegnała te myśli.
- To niedorzeczne - mruknęła i ruszyła za mężczyzną.
- Mówiłaś coś?
- To, że nie idziemy w dobrą stronę. Do samochodu to tam - wskazała na parking przyległy do parku. Zawrócili i wsiadając do auta. Odjechali.

***

W tym czasie Dante z Azazelem powrócili z innego wymiaru. Nie natrafili na wiele śladów, znaleźli malutki skrawek materiału. Anioł stwierdził, że była to cząstka płaszcza kobiety. Gdy wylądowali między drzewami, najpierw się rozejrzeli po miejscu. Nie był to jednak las. Alejki i ładnie poprzycinane drzewa i krzewy świadczyły, że to park. I to o nie równym terenie. Miejscami szło się ciężko pod górę by potem lekkim truchtem zbiegać w dół.
- I gdzie teraz? - zapytał Dante. - Nie powiesz mi chyba, że to tu ona się znajduje.
- Tu jej nie ma, ale wyczuwam jej magię. Musi być gdzieś w pobliżu - mruknął rozglądając się, jakby szukał jakiegoś punktu zaczepienia. W końcu wybrał krętą ścieżkę prowadzącą lekko w dół parku. Ruszył nic nie mówiąc łowcy. Ten podążył za nim w milczeniu. Po kilkunastu minutach marszu znaleźli się przy bramie wyjściowej z parku.
- Jesteśmy coraz bliżej niej - rzekł nagle zatrzymując się i odwracając w stronę Spardy. Ten rawie zderzył się z aniołem, lecz ów mężczyzna zrobił krok w bok i Dante mógł zatrzymać się obok niego. Zmierzył go spojrzeniem nie wyrażającym zadowolenia.
- Ta, tyle, że nikogo nie widzę - mruknął łowca.
- Jakiś ty niecierpliwy. Tu poczekamy - dodał Azazel. - Hm, była tu dość niedawno. Wyczuwam jej aurę - wyjaśnił zauważając pytające spojrzenie łowcy.
- Aha. Coraz więcej o niej wiem. Ciekawe czy będzie z tego zadowolona - zamyślił się platynowłosy mężczyzna. Anioł ponaglił łowcę do pójścia za nim i po jakimś czasie wyszli z parku. Zobaczyli jeszcze jakiś srebrny odjeżdżający samochód. Dante przystanął obserwując pojazd. "Czy to nie Vergil go prowadzi?" - zamyślił się.
- Nie, to chyba nie możliwe, by tu się pałętał - szepnął cicho do siebie.


2 komentarze:

  1. Grrr. Co ten śmierdziel tu robi? Powinien dawno zdechnąć! >.<
    Moja niechęć do Vergiliusza jest przeogromna.
    Muszę Cię pochwalić - sporo się rozwinęłaś. Rozdział znacznie lepszy od pierwszych, z paroma fajnymi chwytami, błędów logicznych brak - szacenuk ;]
    I jeszcze to iskrzenie pomiędzy śmierdzielem a Evil...
    Tylko czemu Dante siedzi jak ta dupa i pozwala na odbijanie sobie dziewczyny?
    No, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę, Vergil zwerbował Evil xD
    Ciekawe, co będzie jak zobaczy Dantego.

    OdpowiedzUsuń

Zachęta dla Panny Margaret.w, by pisała dalej