poniedziałek, 20 grudnia 2010

Tajemniczy gość w Devil May Cry - zapomniany dodatek.

Dziś opublikuję dwa wpisy. Jeden będzie krótki, ze względu na to, że to miała być końcówka noty pt. "Tajemniczy gość w Devil May Cry", którą zapomniałam dodać a po publikacji posta to już go nie zmieniałam {gdyż wszyscy go przeczytali} a drugi to najnowszy post.
Myślę, że się spodoba.


***
Po odejściu Dantego, Lady klapnęła na kanapę. Nie wiedziała co o tym wszystkim sądzić. Sparda nigdy się tak nie zachowywał. Nie odpuścił sobie nawet małego polowanka na demony, a teraz zmienił się. "To twoja wina Evil" - pomyślała mściwie kobieta.
- Nie widzisz, że ciebie omotała - mruknęła cicho do siebie.
- Kto i kogo omotał? - zapytał ktoś stojący w drzwiach do salonu. Po chwili znalazł się na przeciw kobiety taksując ją z góry spojrzeniem. Ta popatrzyła na młodego wnuka burmistrza jak na padlinę i wstała. - A gdzie się podział pani partner? - dodał nie spuszczając wzroku z łowczyni.
- Co cię to obchodzi młody, lepiej zajmij się książkami - warknęła zła.
- Wolę popatrzeć jak pani działa, by pozbyć się autora od tych upominków - szepnął.
- Lepiej nie plątaj mi się tam gdzie nie trzeba, narobisz sobie tylko kłopotów, a ja nie jestem niańką dla takich jak ty - syknęła zbierając się do wyjścia.
- Czemu jest pani taka zła? - nie chciał odpuścić. - Złość urodzie szkodzi - dodał przybierając minę niewiniątka. Lady nic na to nie powiedziała, trącając go ramieniem wyszła z willi. Przemyślała wszystko i doszła do wniosku, że nie ma się tak o co wściekać. Przypomniała sobie słowa Dantego i udała się na poszukiwania. Postanowił wziąć jeszcze ze sobą bazookę. "Może się przydać" - pomyślała. Zajęło jej to sporo czasu i nim się obejrzała, a zaczęło już zmierzchać. W końcu znalazła ukryte za krzakami i gałęziami wejście, gdzie pozostawiła broń. Powoli i ostrożnie weszła do ciemnego tunelu. Szła tak jakiś czas potykając się o wystające korzenie i kamienie. Potem droga jakby się zmieniła. Nie było już wystających korzeni ani kamieni. Coś jednak chrupało łowczyni pod stopami. Ukucnęła w pewnym momencie i poświeciła zapalniczką. Zauważyła kości. Niektóre były jeszcze z resztkami gnijącego mięsa. Uśmiechnęła się na ten widok. "Jestem na dobrej drodze" - mruknęła do siebie i ruszyła się dalej. Po chwili weszła do groty. Obeszła całą grotę i stwierdziła, że demon tu niedawno był. Ognisko przy przyległej ścianie dogasało a obok niego leżało coś mokrego. Gdy się zbliżyła tam, pogrzebała małym drewienkiem w ognisku. Polanko zapaliło się i mogła lepiej rozejrzeć się po grocie. Coś w niszy przykuło jej uwagę a podchodząc bliżej zamarła. We wnęce leżała trumna. Wieko było uchylone, co świadczyło, że właściciela w nim nie było. Nagle za plecami usłyszała ciche westchnięcie. Obejrzała się za siebie i ze zdziwienia wytrzeszczyła oczy. Stojący za nią chłopak szeroko uśmiechnął się do niej, ukazując przy tym kły. Kobieta cofnęła się o krok od niego, wyciągnęła pistolety i zaczęła strzelać. Jednak on był szybszy i unikał kul. Lady cicho zaklęła szukając drogi ucieczki.
- Co, już nie chcesz się bawić w kotka i myszkę? - zapytał z drwiną w głosie.
- A kogo uważasz za myszkę?
- Ciebie oczywiście - syknął oblizując wargi. Zaczął powoli podchodzić do łowczyni, nie spuszczając z niej wzroku. Nie chciał stracić tak pięknej ofiary.
- To zaraz zamienimy się rolami - prychnęła łowczyni celując w głowę. Strzeliła. Jednak on złapał kulę.
- Oj nie ładnie. Widzę, że musimy już kończyć. A szkoda, chciałem się jeszcze pobawić, lecz nie jesteś skora do tego - mruknął i rzucił się z pazurami na kobietę. Ta przeturlała się i będąc przy wyjściu z groty, pędem ruszyła do ucieczki. Wampir zaczął się dziko śmiać i ruszył za nią. Łowczyni biegła szybko nie zwracając uwagi, że może się potknąć. Po jakimś czasie wyleciała z tunelu i niestety potknęła się o kamień i wylądowała twarzą w mchu.
- Cholera!! - warknęła. Tuż za nią pojawił się chłopak. Przystanął na chwilę ciągle patrząc na łowczynię. Kobieta szybko wstała i zwinnym ruchem złapała leżącą nieopodal bazookę i wycelowała w wampira.
- Jeśli kule nie pomogły to, to na pewno! - warknęła i wystrzeliła. Pocisk trafił chłopaka i rozerwał go na strzępy. - No i po robocie - mruknęła zadowolona. Zawiesiła broń na plecach i ruszyła w drogę powrotną do willi burmistrza.

4 komentarze:

  1. Widzę jakaś inwazja weny, bo ja też napisałam nowy rozdział. [...]
    Powtórzeń masz w pizdu. I literówka też gdzieś przemknęła pomiędzy linijkami, więc zalecałabym przeczytanie tekstu raz jeszcze i poprawienie byczków.
    Ha. Mój genialny umysł od razu się domyślił, że chłopaczek będzie kimś zuym. ale nie sądziłam, że Lady okaże się taką ciotą wobec wampira. Ah.
    Za mało Dantego, oj, za mało.
    No, a korzystając z okazji chciałabym Ci życzyć, Margaret, wesołych świąt!
    Oby iskra pisarstwa Cię nie opuściła, a następny rok okazał się udanym. I niech Ci słońce w oczy nie świeci, a wiatr nie zrywa czapek z głowy. xD
    Pozdrawiam~
    Trzymaj się~

    OdpowiedzUsuń
  2. Łaaa, Edzio Pedzio atakuje! xD

    Wybacz, że wcześniej Cię nie poinformowałam o nowej notce u mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaa ratunku, bo mnie ugryzie!! Ha!! Dante mnie ochroni!!

    OdpowiedzUsuń

Zachęta dla Panny Margaret.w, by pisała dalej